Ostatnia aktualizacja: 08.12.2024 Andrzej Kuligowski

Odwiedza nas 3 gości oraz 0 użytkowników.

10-11.10. 2013 Gierłoż - Świeta Lipka

                                      Gdańsk – Gierłoż – Wilczy Szaniec – Święta Lipka
                                                       w dniach 11-12.10.2013 r.

Kolejny juz raz meldujemy się za dawną Przychodnią Kolejową przy Dworcu Gł. w Gdańsku. Rozglądam się - same znajome twarze - są wszyscy. Nadjeżdża nasz autokar- ciemny Mercedes. Pakujemy bagaże i sami lokujemy się do środka. Pan Marian- nasz kierowca, ten sam, który wiózł nas do Wiednia. Punktualnie o 8.00 wyruszamy na trasę. W Ostródzie pierwszy postój – defekt koła. Ruszamy dalej po godzinie. Do Gierłoży dojeżdżamy ok. 13.15. Przewodnik  juz  czeka na nas. Pan Waldemar Michałowski- autor i wydawca mapy - planu zwiedzania po Wilczym Szańcu zabiera nas o godz.14.00 na najdłuższy szlak. Pogoda dopisuje, świeci wspaniale słońce. Las rozrósł się od zakończenia II wojny światowej i obecnie otacza stare, poniemieckie bunkry. Mieni się setką kolorów a opadające liście tłumią kroki zwiedzających, których jak na tę porę roku jest dużo. W sezonie można tu spotkać w ciągu dnia ok. 2000 turystów. Idziemy wyznaczoną ścieżką, odwiedzając kolejne bunkry, które robią imponujące wrażenie. Jak się dowiadujemy, las Gierłoż zajmuje ok. 8 km kw. powierzchni zaś teren zabudowy  ok. 2,5 km kw., na którym wybudowano ponad 100 różnego rodzaju obiektów. Wybudowano tu 8 ciężkich bunkrów-schronów o grubości ścian do 8 m, stropów do 10 m grubości. Czas budowy podzielono na III etapy i trwał od lata 1940 do października 1944r. Bunkry ciężkie były zabezpieczeniem na wypadek ataku. Natomiast życie codzienne i praca odbywały się w bunkrach lekkich i barakach drewnianych. Hitler w Wilczym Szańcu czuł sie bezpiecznie i przebywał tu z przerwami od 24.06.1941r. do 20.11.1944r, tj ok.900 dni. W kwaterze pracowali też cywile w działach zaopatrzenia, łączności i obsługi. Pracowały tu również kobiety jako sekretarki, stenografki, sprzątaczki, kucharki i inne. Do pracy dowożono ich specjalnymi autobusami z Kętrzyna. W kwaterze pracowało ok. 2000 osób razem z ochroną. Nazwa Wilczy Szaniec - "Wolfsschanze" pochodzi od słowa "Wolf"- wilk. Był to pseudonim partyjny Hitlera, którym się często posługiwał. Na miejscu - ruinach baraku 20.07.1992r. w 40-stą rocznicę zamachu z udziałem 3 synów płk. Stauffenberga odsłonięto tablicę pamiątkową w kształcie otwartej księgi, na kartach której widnieje napis w j. polskim i niemieckim : " w tym miejscu stał barak, w którym 20 lipca 1944r. Claus Schenk, hrabia von   Stauffenberg dokonał  zamachu na Adolfa Hitlera. Zarówno on jak i wielu innych, którzy stawili opór dyktaturze hitlerowskiej zapłaciło za to życiem ". Natomiast na drugim końcu Baraku 20.07.2004 r. z okazji 60-tej rocznicy zamachu na Hitlera postawiono głaz pamiątkowy z tablicą i napisem : " Dla upamiętnienia ruchu oporu przeciwko narodowemu socjalizmowi ".Jak wiemy z historii, po tym zamachu przeprowadzono skrupulatne  śledztwo i winnych zamachu a także całego spisku częściowo rozstrzelano a częściowo  powieszono na rzeźnickich hakach. Szacuje się, że zatrzymano ok. 6 tyś. osób podejrzanych o kontakty ze spiskowcami. Około 600 osób pozbawiono życia w tym 56 wojskowych wyższej rangi, 12-stu popełniło samobójstwo, w tym słynny "Lis pustyni " Rommel. Po tym zamachu dalsze życie Hitlera stało się prawdziwą udręką. Żył w nieustannym napięciu  fizycznym i umysłowym. Faszerował się lekami, a wiadomości z frontu były niemal wszystkie złe .Wymagało to, by większość czasu spędzał pod ziemią. Jego dieta wegetariańska nie była urozmaicona i mógł spać po trzy, cztery godziny na dobę a czasem nawet mniej. W wyniku zamachu doznał także urazu prawego ramienia i miał pęknięte bębenki uszne. Kiedy tego samego dnia spotkał się z Mussolinim wymieniając uścisk dłoni, zrobił to lewą, zdrową ręką. Od tego czasu ręka robiła się drżąca aż wreszcie martwa i musiał ją podtrzymywać lewą ręką. Dzisiaj zniszczone, poprzewracane i wysadzone bunkry, wybuchami  nadal robią ogromne wrażenie na widzu. Potężne ściany betonowe i bloki wkomponowane w wielki las, skąpany w popołudniowym słońcu a ścieżki dla zwiedzających pokryte grubą warstwą opadających liści, tworzących ogromnych rozmiarów kolorowy dywan, mieniący się setkami odcieni i paletą barw  wraz z omszałymi murami bunkrów  wyglądają przepięknie i wcale nie kojarzą się z tak odległą i niszczycielską wojną. Dopiero zwykły rozsądek i czysta matematyka przywraca mnie do rzeczywistości bo zaczynam przeliczać i wyobrażać sobie, jakie to ilości materiałów wybuchowych i jaka ogromna siła była potrzebna aby  te bloki doprowadzić do takiego stanu, gdyż wyglądają obecnie jak poprzewracane klocki jakby jakiś niesforny psuj doprowadził do dewastacji uprzednio postawionych przez siebie z tych klocków domków jednorodzinnych a następnie całego osiedla. Przejdźmy jednak do rzeczy: Niemcy realizują taktykę "spalonej ziemi", 24.01.1945r. wysadzili Wilczy Szaniec zużywając około 8-10 ton trotylu na każdy ciężki bunkier a na lżejszy od 3-5 ton. Jak wygląda dzisiaj kwatera widzieliśmy, teraz pomnóżmy materiał wybuchowy przez ilość obiektów w Wilczym Szańcu a otrzymamy imponujący wynik matematyczny, następnie  przeliczmy to na wagony, które musiały ten materiał dowieść na miejsce. Wcześniej   aby wybudować taki obiekt trzeba było dowieść duże ilości cementu, betonu, stali. Już przestałem, nie ogarnę, a jednak to zrobili. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie całej grupy pod jednym z niszczonych bunkrów i przewodnik przekazuje nas drugiemu o nazwisku Dziadek. Udajemy się na dalsze zwiedzanie do Mamerek. Natrafiamy na przebudowę lokalnych dróg i odcinek 15 km pokonujemy w  ciągu  45 minut. To są nowe rekordy XXI wieku - budowy dróg a Niemcy w latach .... co tu dużo polemizować. Po drodze oglądamy śluzę  Leśniewo. Miały być wybudowane dwie – Dolna, której istnieją tylko fundamenty i Górna wykończona zaledwie w 30% bo inaczej nie zdążono dokończyć. Miały one łączyć kanał mazurski, którego zadaniem było połączenie zespołu jezior mazurskich z rzeką Pregołą, a za jej pośrednictwem z Bałtykiem. Miałoby to doniosłe znaczenie gospodarcze, pozwalające uniknąć tranzytu przez państwa ościenne, a na wypadek wojny kanał stanowiłby dogodną wewnętrzną drogę zaopatrzeniową a zarazem byłby trudną do sforsowania przeszkodą wodną. Ponieważ rzeka Pregoła położona jest na poziomie 5m npm a Jezioro Mamry na wysokości 116 m npm, wystąpiła konieczność  wykonania na jego trasie liczącej ogółem 51,5 km szeregu budowli hydrostatycznych. Łącznie na całej długości kanału planowano wykonanie 10 śluz i 2 jazów. Średnia szerokość kanału miała wynosić około 20 m. a głębokość 1,5 m co pozwoliłoby na poruszanie się na nim statków o wyporności 240 ton. Obecnie na terytorium Polski znajdują się 22 km kanału a budowle na nich są w różnym stopniu ukończenia. Śluza Guja jest praktycznie gotowa a 2 ostatnie na terenie Polski to Bajory i Długopole zaawansowane odpowiednio w 70% i 10%. Dzisiaj kanał jest zarośnięty trawą, chaszczami i drzewami. Mamerki są największym kompleksem nie zniszczonych bunkrów w Europie. To tutaj najważniejsi stratedzy i taktycy III Rzeszy opracowali plany mające na celu poszerzenie przestrzeni życiowej dla Niemców zgodnie z wytycznymi Hitlera i zapobieżenie inwazji komunizmu. Tutaj też zrodził się ruch oporu wśród wysokiej rangi oficerów przeciwko nazizmowi, prowadzący do zamachu na Hitlera. Kwatera ulokowana została na terenie starego lasu, bunkry pokryto tynkiem maskującym. Nad przejściami porozpinano siatki maskujące. Na skraju lasu wykopano transzeje, cały teren otoczony był podwójnymi zasiekami z drutu kolczastego, posterunkami wartowniczymi i gniazdami karabinów maszynowych. Była to siedziba OKH czyli Główna Kwatera Dowództwa Niemieckich Sił Lądowych. Panowały tu znacznie zdrowsze i dogodniejsze warunki niż w Gierłoży. Na terenie 2,5 km kw. pracowało i mieszkało około 1500 osób, w tym 50 generałów i około 200 kobiet. W sumie w latach 1940-1944 na tym terenie wzniesiono 220 obiektów różnego typu. Tutaj opracowano strategię działań na frontach zgodnie z rozkazami Hitlera. Najwyżsi dowódcy na narady dojeżdżali do „ Wilczego Szańca”. Kwatera podzielona została na 3 strefy: I- Źródło – tu ulokowało się generalne kwatermistrzostwo, były bunkry, baraki mieszkalne, biurowe, kuchnia, kasyno, stołówka, sauna i schrony techniczne. II- Fryderyk – mieściła się tu siedziba Sztabu Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych, Sztab Generalny, Wydział Operacyjny i Organizacyjny oraz Dom gościnny z hotelem i kasynem dla gości. III- Miasto Brygidy – to jedno z największych w Europie w tamtych czasach Centrum Łączności z największym obiektem w kwaterze w wymiarach 7m x 37m  jako schron przeciwlotniczy dla wszystkich mieszkających w tej strefie. Niestety ekipy budowlane zdążyły wykonać tylko olbrzymi fundament. To wszystko nie posłużyło długo swoim właścicielom, gdyż niedługo po ukończeniu prac, Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych wobec zbliżania się Armii Czerwonej musiało je opuścić na zawsze. Dziwnym zrządzeniem losu wycofujące się wojska niemieckie nie wysadziły ich w powietrze i zachowały się one do naszych czasów. Obecnie teren Kwatery przekształcony jest w obiekt turystyczny. Następnie udajemy się do Kętrzyna do restauracji „Stara Kamienica”, gdzie czeka zamówiona obiado-kolacja. Umawiamy się z przewodnikiem  na jutro. Będzie nas oprowadzał po Sanktuarium w Świętej Lipce. W drodze powrotnej   do „Wilczego Szańca” robimy zakupy w „Tesco” a wieczorem połowa uczestników autokaru melduje się w moim pokoju na wieczorne  Polaków rozmowy, które okazały się " być bardzo owocne". Wczesnym rankiem śniadanie, następnie pakowanie i meldujemy się w autokarze. Musimy zdążyć  na godzinę na godzinę 10.00 do Świętej Lipki na koncert organowy w Bazylice. Jak głosi podanie przekazywane ustnie przez pokolenia, a spisane w 1626r r. przez pierwszego historyka  Świętej Lipki, Michała Ciaritiusa. Początki Sanktuarium Maryjnego  sięgają XIV wieku, kiedy to w Kętrzynie skazanemu przez Krzyżaków, objawiła się Matka Boska i poprosiła o wyrzeźbienie jej postaci z dzieciątkiem. Mając w oczach obraz pięknej Pani w oczekiwaniu na egzekucję, z modlitwą na ustach skazany w ciągu nocy wyrzeźbił w kawałku drewna jej figurkę. Gdy rano doprowadzono go przed oblicze komtura krzyżackiego, opowiedział mu o swoim widzeniu i pokazał rzeźbę, która była tak olśniewająco piękna, iż komtur doszedł do wniosku, że to znak bożego ułaskawienia i zwrócił niewinnie skazanemu wolność. Dziękując Matce Boskiej za uratowanie życia, ucieszony skazaniec szedł w  kierunku  Reszla,  szukając po drodze dorodnej lipy, na której mógłby postawić rzeźbę tak jak poleciła mu Piękna Pani w widzeniu. Właśnie tutaj, gdzie stoi obecna bazylika, napotkał wspaniałą lipę. W krótkim czasie miejsce to zasłynęło cudami i uzdrowieniami, nawet zwierzęta klękały przed figurką. Proboszcz z Kętrzyna w uroczystej procesji kilkakrotnie przenosił cudowną figurkę do kościoła w mieście. Rzeźba znikała stamtąd i ponownie pojawiała się na drzewie gdzie ustawił ją skazaniec. Postanowiono więc właśnie na tym miejscu zbudować kaplicę. Miała ona wymiary 8 m x 12 m. Lipa wystawała przez otwór w dachu a jej gałęzie wiecznie zielone nie przepuszczały deszczu. Z chwilą sekularyzacji Prus (wywłaszczenie własności kościelnej i przeznaczenie jej na cele świeckie) w roku 1525 praktyki katolickie zostały zabronione i pielgrzymki zakazane. Protestanci z Kętrzyna zniszczyli kaplicę, figurkę  wrzucili do jeziora Wirowego, ścięli też lipę a na jej miejscu ustawili szubienicę. Taka sytuacja trwała prawie 100 lat. W roku 1619 przystąpiono do budowy nowej kaplicy, a w ołtarzu umieszczono kopię obrazu Matki Boskiej Śnieżnej z Rzymu. Coraz większy ruch  pielgrzymów  zmusił Jezuitów do zbudowania nowego, dużego kościoła. Były trudności z budową bo grunt był podmokły, w końcu się z tym uporano. Obraz wniesiono do kościoła w 1693r. a w następnym rozpoczęto budowę krużganków a w   roku 1697 ukończono  wznoszenie  klasztoru, budowę kościoła ukończono w 1730 roku. Kościół pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny jest trzynawową bazyliką. Długość świątyni wynosi 42 m, szerokość 24 m, wysokość nawy głównej 19m , boczne po 5,35m a empory 3,65m. Najpiękniejsze wyposażenie to ołtarz główny, rozbudowany na całą szerokość prezbiterium. Wznosi się on w górę na trzech poziomach, na wysokości 19m. Wykonany jest  z lipy i drzewa orzechowego przez rzeźbiarza z Królewca, Krzysztofa Peuckera w latach 1711-1714. Wizerunek Matki Bożej Śnieżnej w Świętej Lipce jest kopia obrazu z Bazyliki Santa Maria Maggiore w Rzymie ale różni się od niego kompozycją postaci i kolorystyką. Przedstawia Madonnę podtrzymującą oburącz dzieciątko, które trzyma w lewej dłoni pismo święte a prawa ręka w zadumie błogosławi Świat. Dzieło namalowane przez Bartłomieja Pensa w Wilnie w 1640 roku, malarza z Flamandrii ( Belgia). Malowany na płótnie naciągniętym na deskę, obraz ma ponad 2 metry wysokości. Powiększono go przez nałożenie srebrnej blachy z ornamentem tzw sukienki. Srebrzysta szata, w którą spowite są obie postacie, ich świetliste aureole, chustka do otarcia łez w dłoni Maryi, a także imponujące bogate korony wykonane SA z metalu, który pochodzi z darów wotywnych. Godną Madonny i jej syna sukienkę wykonał w XVIII wieku Samuel Greve. 11 sierpnia 1968 roku,  na mocy dekretu papieża VI obraz został koronowany przez Prymasa Stefana Wyszyńskiego przy współudziale  Kardynała Karola Wojtyłę, który koncelebrował mszę koronacyjną. Piękna jest też ambona z roku 1700, wykonana z drzewa orzechowego przez Krzysztofa  Peuckera z Królewca oraz prospekt organowy. Zbudował go w latach 1719-1721 organmistrz Jan Jozue Mosengel z Królewca. Ruchome w trakcie koncertu figury przedstawiają scenę Zwiastowania a na wieżach bocznych uruchamiają się gwiazdy i aniołowie obracają się grając na trąbkach. Organy słyną z pięknego brzmienia i wyposażone są w 4964 piszczałki, z których, najdłuższa ma 7 metrów. My wysłuchaliśmy pięknego  koncertu, który trwał ponad 20 minut. Dalsze zwiedzanie  rozpoczynamy od krużganków idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Wybudowano je, ponieważ rzesze wiernych nie mieściły się w kościele. W kaplicach narożnych  odprawiano mszę św. i rozdawano komunię św., pielgrzymi chronili się również w nich gdy padał deszcz. Arkadami  otwarte  na świątynię, otaczają  ją ze wszystkich stron. Wykonawcą tego pięknego założenia był Jerzy Ertzl  pochodzenia śląskiego. Freski w kościele i około 80 % w krużgankach wykonał malarz Maciej Meyer z Lidzbarka Warmińskiego. Jego malowidła kończą się w połowie 7-ego łuku w  północnej części krużganka, bowiem mistrz spadł z drabiny i zmarł w 1737r. Został pochowany w krypcie kościelnej. Godzina jeszcze wczesna więc postanowiliśmy zwiedzić zamek w Reszlu. Pierwotnie rycerze zakonu krzyżackiego wznieśli w połowie XIII wieku drewnianą stanicę, która pełniła rolę bazy wypadowej do podboju Pruskiego Plemienia Bartów. W 1254 roku  u mocnienie jeszcze prowizoryczne należało do biskupa diecezji warmińskiej – Anzelma. Osiemdziesiąt trzy lata później kapituła warmińska wraz z wójtem lokuje Reszel. Rozpoczęto budowę zamku z kamienia i cegły. W 1505 roku otoczono zamek murami obronnymi i uczyniono  rezydencją biskupów warmińskich a miasto zaczęło się rozwijać.  Powstaje kościół św. Jana i Kolegium Jezuickie, gdzie kształcili się synowie znakomitych rodów całej Rzeczypospolitej. W 1700r. w kolegium pobierało naukę ponad 200 uczniów. Siostry z Zakonu Katarzynek prowadziły szkołę dla dziewcząt. Początek XIX stulecia przynosi serię nieszczęść: pożary, zajęcie miasta przez wojska francuskie oraz zaraza,  spowodowały, że zamek został spalony a siedzibę starostwa przeniesiono z Reszla do Biskupca. Po odbudowie w 1822 roku Cesarz Fryderyk Wilhelm II darował zamek reszelskim ewangelikom, którzy jego część południową zamienili na kościół.II wojna światowa niszczy miasto i zamek dzisiaj po kolejnej odbudowie jest to jedno z najważniejszych miejsc w Polsce, w którym prezentowana jest współczesna sztuka polska. Tutaj w salach galerii wystawiają swoje dzieła polscy i zagraniczni artyści.  Zamek nie tylko dla rycerzy obecnie mieści hotel i restaurację z polska kuchnią. My też krzepiliśmy się tu na  "rozgrzewkę" miejscowymi specjałami. Zbyszek Wójcicki zaproponował aby na obiad zatrzymać się w Gietrzwałdzie i spożyć go w stylowej, ludowej restauracji. Niestety na regionalne serwowane tu potrawy, trzeba czekać długo a  chcieliśmy zwiedzić Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. Gietrzwałd jest absolutnie wyjątkowy to jako jedyne miejsce objawień maryjnych w Polsce i jedno z dwunastu miejsc na świecie, uznane oficjalnie przez władzę kościelną w Watykanie. To tutaj od 27.06 do 16 września 1877 roku, dwom wiejskim dziewczynkom: Justynie Szafryńskiej i Barbarze Samulowskiej na rosnącym przy kościele klonie ukazała się Matka Boża. Swoje orędzie Maryja przekazywała po polsku, właśnie wtedy Polska znajdowała się pod zaborami. Jedna z dziewczynek Barbara Samulowska została później siostrą szarytką i misjonarką w dalekiej Gwatemalii gdzie zmarła w 1950 roku. Nie tylko sława objawień Maryjnych ściąga rzesze pielgrzymów do Gietrzwałdu. Jeszcze przed objawieniem wielkiej czci doznawał tu obraz Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. Przychodziły do niej pielgrzymki, mające na celu wyproszenie łask, ale także wypełnienie danych Bogu i jego Matce obietnic. Wizerunek Gietrzwałdzki namalował anonimowy polski malarz pod konie  XVI wieku. Jego rozmiary wynoszą 100x122 centymetrów i jest on malowany farbami olejnymi na płótnie. Należy do kategorii obrazów, które określa się jako hodegetria ( przedstawienie pięknej madonny, pojmowanej jako ideał piękności kobiecej). Tytuł jakim najczęściej obdarzana jest Madonna z Gietrzwałdu brzmi : Pani Ziemi Warmińskiej. Gietrzwałd nie tylko ze względu na treść objawień jest podobny do Lourdes. Podobnie jak we francuskim sanktuarium, w miejscu kultu na Warmii miały i mają miejsce liczne przypadki uzdrowień. Podobno przyczynia się do tego cudowne źródełko, z którego tryska woda przynosząca ulgę cierpiącym i powoduje liczne uzdrowienia. Źródełko na prośbę ówczesnego proboszcza pobłogosławiła 08.09.1877 roku Matka Boża. W tutejszym Domu Pielgrzyma zjedliśmy smaczny 3-daniowy, niedrogi obiad a następnie ruszyliśmy do Gdańska, gdzie zameldowaliśmy się około 17.30. Bardzo ciekawa i pouczająca wycieczka zakończyła się. Do zobaczenia na następnej. Wszystkim uczestnikom dziękuję za wyrozumiałość i zdyscyplinowanie, bo dzięki Wam doszło do realizacji tej wycieczki. Dziękuję również kierowcy- Marianowi za bezpieczna jazdę.
Waszym skrybą był: Kol. Hieronim Puakowski „Manuela”