Ostatnia aktualizacja: 12.10.2024 Andrzej Kuligowski
Odwiedza nas 57 gości oraz 0 użytkowników.
2013 08 15 Kajaki Gdańsk-Krępiec-Gdańsk
Zwiedzanie Gdańska z kajaka i popas na Krępcu
Jak co roku członkowie Koła Grodzkiego ruszyli kajakami by po raz kolejny zobaczyć jak wygląda Gdańsk od strony Motławy. Na początek piękny, ale martwy przystanek tramwaju wodnego "Żabi Kruk" i obok tętniący życiem stary i zasłużony dla miasta klub kajakowy ,prócz naszej grupy widać coraz więcej osób schodzących na wodę ,hangar kajakowy pustoszeje . Wypływamy ....po lewej teren zagospodarowany po prawej zapuszczone , zarośnięte trawą i krzakami ruiny magazynów mijamy most na toruńskiej i do centrum niegdyś handlowego Gdańska. Po prawej częściowo rewitalizowane spichrze ,po lewej nowe ludzkie gniazda - nowe domy. Kładka Krowia i wchodzimy pod Zielony Most . Spod niego czujnie patrzymy na tę ruchliwą część Motławy czy Żegluga i inne wodne pojazdy nie zagrażają naszym łupinką . Z Zielonego Mostu obserwują nas liczni turyści my patrzymy w lewo na piękne i ludne Długie Pobrzeże ten piękny most wzdłuż Motławy. Nad nim znakomita zabudowa, jeszcze raz podziwiamy nowoczesny ,a jednak doskonale wkomponowany nowy gmach Muzeum Morskiego. Po prawej ta sromota Gdańska ,plama majonezu na klapie fraka, dzikie pola w centrum miasta, północny cypel Wyspy Spichrzów. Widać prace przy odbudowie nadbrzeży ,może za kilka lat będzie tu inaczej. Tradycyjne pogłaskanie śruby "Sołdka", spojrzenie na wspaniałą elektrownię - filharmonię i płyniemy wzdłuż Ołowianki, lewa strona Motławy ma przed sobą jeszcze ogrom pracy , oglądamy wlot kanału Raduni gdy owiewa nas specyficzny zapach przepompowni ścieków, silniej naciskamy na wiosła mijając mimo równie martwy przystanek tramwaju na Siennej i jesteśmy na wodach kanału "Na Stępce", most kolejowy zbudowany na potrzeby już byłej elektrowni i znów znajomy widok zapomnianego miasta , odnowione spichrze Muzeum Morskiego trochę osładzają .Stwierdzamy, że znajomy łabędź ma kolejne młode i wchodzimy w most Kamieniarski przed mami nowoczesna Marina po lewej, po prawej znów nieszczęsna wyspa anno 1945. Zastanawialiśmy się ile wysiłku ludzkiego ,wizji i pieniędzy trzeba było by wykopać kanał " Na Stępce", Nowa Motława jeszcze te przemyślenia powiększyła. Zazdrościmy ludziom mieszkającym na Szafarni, Szopach, Kamiennej Grobli i Dobrej pięknych widoków. Mijamy wrota ," cztery dziewice" i jesteśmy na dzikiej Motławie. Z kopyta wiosłujemy na Krępiec bo był obiecany popas (żołądek ma swoje prawa). Krępiec nazwa pochodzi od "krępy" czyli suchego wyniesienia nad bagnami , lub jak chcą inni od miłosnych perypetii rybaka Kramsa i pięknej rusałki z Raduni. Miejscowi słowianie próbowali okiełznać to miejsce (depresja -1,6 m ppm), jednak dopiero mozolna wieloletnia praca "menonitów - olędrów " uczyniła je mieszkalnym. Krępiec - miejsce zapomniane, a jednak piękne , gdzie Motława przyjmuje wody Raduni i Czarnej Łachy, gdzie w XVI wieku właściciele Krępca - Zakon Brygidek stawia karczmę, gdzie w okresie międzywojennym mieszkańcy Gdańska tłumnie dążyli wodą , pieszo i zimą na łyżwach by tam w wiejskim otoczeniu regenerować siły. Dziś widzimy to samo co 50 lat temu (chociaż wtedy prawy brzeg rzeki był turystycznie zagospodarowany). Nad krajobrazem dominuje i przygniata nowoczesny , wielki, wspaniały i głośny most. Plany inwestycyjne przewidywały również zagospodarowanie turystyczne tego wspaniałego miejsca o olbrzymich walorach krajobrazowych i historycznych. Miała powstać zabudowa kajakowa i uruchomienie szlaku Straszyn – Pruszcz Gdański – Krupiec. Mimo naszej bacznej obserwacji zmian nie zauważyliśmy. Dobijamy do pomostu , który jakaś dobra dusza wyłożyła dywanami, na brzegu ognisko, przy patelni Ewa już częstuje usmażonymi na złoto atlantyckimi okoniami ( nie na darmo od razu zyskała miano "starszego nad patelnią"). Rozejrzeliśmy się po chaszczach, podziwiamy doskonale widoczne ujścia Raduni i Czarnej Łachy , szumu samochodów na moście nasyceni dobrym jadłem i popitkiem w kajaki i do domu do Gdańska. Pogoda dopisała, trasa sympatyczna i łatwa nie znużyła, towarzystwo jak zwykle doskonałe więc sądzę, że za rok powtórzymy. Impreza oczywiście nie udała by się bez pomocy Ewy, Tomka, Zbyszka, Andrzeja, Basi i...wielkie im za to dzięki.
Opracował kol. Zbyszek Wójcicki
Jak co roku członkowie Koła Grodzkiego ruszyli kajakami by po raz kolejny zobaczyć jak wygląda Gdańsk od strony Motławy. Na początek piękny, ale martwy przystanek tramwaju wodnego "Żabi Kruk" i obok tętniący życiem stary i zasłużony dla miasta klub kajakowy ,prócz naszej grupy widać coraz więcej osób schodzących na wodę ,hangar kajakowy pustoszeje . Wypływamy ....po lewej teren zagospodarowany po prawej zapuszczone , zarośnięte trawą i krzakami ruiny magazynów mijamy most na toruńskiej i do centrum niegdyś handlowego Gdańska. Po prawej częściowo rewitalizowane spichrze ,po lewej nowe ludzkie gniazda - nowe domy. Kładka Krowia i wchodzimy pod Zielony Most . Spod niego czujnie patrzymy na tę ruchliwą część Motławy czy Żegluga i inne wodne pojazdy nie zagrażają naszym łupinką . Z Zielonego Mostu obserwują nas liczni turyści my patrzymy w lewo na piękne i ludne Długie Pobrzeże ten piękny most wzdłuż Motławy. Nad nim znakomita zabudowa, jeszcze raz podziwiamy nowoczesny ,a jednak doskonale wkomponowany nowy gmach Muzeum Morskiego. Po prawej ta sromota Gdańska ,plama majonezu na klapie fraka, dzikie pola w centrum miasta, północny cypel Wyspy Spichrzów. Widać prace przy odbudowie nadbrzeży ,może za kilka lat będzie tu inaczej. Tradycyjne pogłaskanie śruby "Sołdka", spojrzenie na wspaniałą elektrownię - filharmonię i płyniemy wzdłuż Ołowianki, lewa strona Motławy ma przed sobą jeszcze ogrom pracy , oglądamy wlot kanału Raduni gdy owiewa nas specyficzny zapach przepompowni ścieków, silniej naciskamy na wiosła mijając mimo równie martwy przystanek tramwaju na Siennej i jesteśmy na wodach kanału "Na Stępce", most kolejowy zbudowany na potrzeby już byłej elektrowni i znów znajomy widok zapomnianego miasta , odnowione spichrze Muzeum Morskiego trochę osładzają .Stwierdzamy, że znajomy łabędź ma kolejne młode i wchodzimy w most Kamieniarski przed mami nowoczesna Marina po lewej, po prawej znów nieszczęsna wyspa anno 1945. Zastanawialiśmy się ile wysiłku ludzkiego ,wizji i pieniędzy trzeba było by wykopać kanał " Na Stępce", Nowa Motława jeszcze te przemyślenia powiększyła. Zazdrościmy ludziom mieszkającym na Szafarni, Szopach, Kamiennej Grobli i Dobrej pięknych widoków. Mijamy wrota ," cztery dziewice" i jesteśmy na dzikiej Motławie. Z kopyta wiosłujemy na Krępiec bo był obiecany popas (żołądek ma swoje prawa). Krępiec nazwa pochodzi od "krępy" czyli suchego wyniesienia nad bagnami , lub jak chcą inni od miłosnych perypetii rybaka Kramsa i pięknej rusałki z Raduni. Miejscowi słowianie próbowali okiełznać to miejsce (depresja -1,6 m ppm), jednak dopiero mozolna wieloletnia praca "menonitów - olędrów " uczyniła je mieszkalnym. Krępiec - miejsce zapomniane, a jednak piękne , gdzie Motława przyjmuje wody Raduni i Czarnej Łachy, gdzie w XVI wieku właściciele Krępca - Zakon Brygidek stawia karczmę, gdzie w okresie międzywojennym mieszkańcy Gdańska tłumnie dążyli wodą , pieszo i zimą na łyżwach by tam w wiejskim otoczeniu regenerować siły. Dziś widzimy to samo co 50 lat temu (chociaż wtedy prawy brzeg rzeki był turystycznie zagospodarowany). Nad krajobrazem dominuje i przygniata nowoczesny , wielki, wspaniały i głośny most. Plany inwestycyjne przewidywały również zagospodarowanie turystyczne tego wspaniałego miejsca o olbrzymich walorach krajobrazowych i historycznych. Miała powstać zabudowa kajakowa i uruchomienie szlaku Straszyn – Pruszcz Gdański – Krupiec. Mimo naszej bacznej obserwacji zmian nie zauważyliśmy. Dobijamy do pomostu , który jakaś dobra dusza wyłożyła dywanami, na brzegu ognisko, przy patelni Ewa już częstuje usmażonymi na złoto atlantyckimi okoniami ( nie na darmo od razu zyskała miano "starszego nad patelnią"). Rozejrzeliśmy się po chaszczach, podziwiamy doskonale widoczne ujścia Raduni i Czarnej Łachy , szumu samochodów na moście nasyceni dobrym jadłem i popitkiem w kajaki i do domu do Gdańska. Pogoda dopisała, trasa sympatyczna i łatwa nie znużyła, towarzystwo jak zwykle doskonałe więc sądzę, że za rok powtórzymy. Impreza oczywiście nie udała by się bez pomocy Ewy, Tomka, Zbyszka, Andrzeja, Basi i...wielkie im za to dzięki.
Opracował kol. Zbyszek Wójcicki