Ostatnia aktualizacja: 08.12.2024 Andrzej Kuligowski
Odwiedza nas 63 gości oraz 0 użytkowników.
2013 05 11 Port Gdański-Westerplatte-Wisłoujście
11.05.2013 PORT GDAŃSKI – WESTERPLATTE – TWIERDZA WISŁOUJŚCIE
Około godz.10-tej, w słoneczne, sobotnie przedpołudnie, grupa 25 osób /członków i sympatyków Koła Grodzkiego/ zebrała się na nabrzeżu, nad Motławą, przy Zielonej Bramie. Zaokrętowaliśmy się na jednostkę o filmowej nazwie „Czarna Perła” i pod wodzą przewodnika O/Gdańskiego PTTK, kol. Grzegorza Litwińczuka, udaliśmy się w „morską” podróż. W czasie rejsu, dowiedzieliśmy się o historycznych /i nie tylko/ budowlach, mieszczących się na lewym i prawym brzegu Motławy. Przepłynęliśmy również fragmentem portu gdańskiego, podziwiając jednostki cumujące przy nabrzeżach. Nasz przewodnik, bardzo szczegółowo i wyczerpująco opowiadał o porcie i cierpliwie tłumaczył „szczurom lądowym”, nazwy urządzeń portowych oraz budynków mijanych po drodze. Po około półgodzinnym rejsie, jednostka przycumowała do nabrzeża przy Westerplatte i zeszliśmy na suchy ląd. Udaliśmy się w stronę twierdzy Wisłoujście. Po drodze obejrzeliśmy ruiny Mewiego Szańca, który, w okresie fortyfikowania /1807-1812/ przedpola twierdzy Wisłoujście , znajdował się w ciągu obronnym z samą twierdzą. Był on wielokrotnie przebudowywany, ale ze względu na duże zwysoczenie, które powodowało zbyt dobrą widoczność od strony morza, usytuowanych na nim baterii ogniowych, zrezygnowano z jego eksploatacji, uznając go, za całkowicie nieprzydatny dla celów wojskowych. Obecnie znajduje się w tym miejscu baza oznakowań nawigacyjnych, czyli tzw.pław i różnego rodzaju boi pływających. Następnym ciekawym miejscem, były tereny, po bazie siarki kopalnej, przerabianej w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, na granulowaną i płynną i eksportowanej na zachód. W pobliżu „Siarkopolu” wyrósł nawet uroczy lasek, ale grzyby w nim zbierane, jak poinformował nas przewodnik, które były przecudnej urody, nadawały się tylko na zupę „siarkową”, której zapach i kolor, odstraszyłyby największych „głodomorów”. Spacerowym krokiem zbliżaliśmy się do twierdzy, ale przewodnik postanowił wypróbować nasze umiejętności przedzierania się przez rosnące na tym terenie chaszcze i zarośla i postanowił pokazać nam pozostałości murów i magazynów prochowni z XVI w. która wchodziła w skład nieistniejącego już dzisiaj, jednego z bastionów obronnych twierdzy, oraz teren, po nieistniejącym również już dzisiaj bastionie pod dziwaczną nazwą „Świński Łeb”. Ale oto przed nami most, który pierwotnie miał być „zwodzony”, ale okazało się to być w praktyce – „nierentowne” – i brama wejściowa do twierdzy Wisłoujście, która w przeszłości/XVII w./ stanowiła obowiązkowy punkt w programie pobytu w Gdańsku, zarówno królów polskich, jak i najwyższych urzędników państwowych oraz kościelnych z całej Europy. Stanowiła ona najlepszą wizytówkę Gdańska, świadcząc o jego sile i potędze. Początki umocnień twierdzy, pochodzą z XIV w. i związane są z panującym wówczas w Gdańsku Zakonem Krzyżackim. Na pierwszym planie, po wejściu na teren twierdzy, znajduje się dom komendanta i domki oficerskie, którym przyjrzeliśmy się z ciekawością. Szczególnie ciekawe są domki oficerskie, zbudowane w stylu, przypominającym mieszczańskie kamienice. Niektórzy z nas, zwiedzili też kuchnię w domu komendanta twierdzy. Ich miny, po wizycie w tej kuchni nie były zbytnio zadowolone, no, bo, co to za kuchnia, bez lodówki i zmywarki. Następnie udaliśmy się na 21-metrowej wysokości wieżę, która od początku swojego istnienia, pełniła funkcję latarni morskiej i strażnicy. Badania archeologiczne pokazały, że wieżę zbudowano na piaszczystej wydmie , wznoszącej się około 4m. npm. Wieża, swym fundamentem, jest zagłębiona do 1m. poniżej poziomu terenu. Po 132 stopniach schodów /niektórzy przeliczyli/, weszliśmy na wieńczący szczyt wieży, taras widokowy. Stojąc w tym miejscu , zrozumieliśmy, jakie ogromne znaczenie miała, w czasach swojej świetności, jako punkt obserwacyjny i orientacyjny, dla statków, zbliżających się do portu gdańskiego. Widoczność jest dzisiaj doskonała, a Hel, w zasięgu wzroku, jak na dłoni. No, ale ile czasu, można podziwiać widoki. Schodzimy z wieży i udajemy się do piwnic, tzw.”kazamatów”, przeznaczonych do magazynowania amunicji i prochu dla dział, które skutecznie broniły wejścia do portu na Motławie, nieprzyjacielskich jednostek pływających. Znajdują się tu kopie armatek z XVIw. Prawdziwy arsenał. I oto nasz przewodnik rozpoczyna „teatrum”. Bierze w ręce sprzęt do ładowania armat i pokazuje nam cały proces tego działania. Potrzebuje jednak do tego pomocnika, którym zostaje kol.Sławek Flis. Za udzielenie pomocy przy tej czynności, zostaje mu nadany zaszczytny tytuł „ Honorowego kanoniera twierdzy Wisłoujście”, przyznawany dożywotnio. Wychodzimy z kazamatów na koronę bastionów, gdzie znajdowały się działobitnie, z których, można było prowadzić ogień wzdłuż murów. Jest to wspaniale zrekonstruowany teren, który tonie w zielonej trawie. W pełnym słońcu, które nas dzisiaj ogrzewa, dziękujemy serdecznie naszemu , wyczerpanemu przekazywaniem nam swej wiedzy – przewodnikowi i udajemy się na przystanek autobusowy, w celu powrotu do domów. Był to bardzo udany spacer turystyczno-krajoznawczy, połączony z poznaniem historii naszego miasta i regionu.
Opracowała kol. Ewa Banasiak
Około godz.10-tej, w słoneczne, sobotnie przedpołudnie, grupa 25 osób /członków i sympatyków Koła Grodzkiego/ zebrała się na nabrzeżu, nad Motławą, przy Zielonej Bramie. Zaokrętowaliśmy się na jednostkę o filmowej nazwie „Czarna Perła” i pod wodzą przewodnika O/Gdańskiego PTTK, kol. Grzegorza Litwińczuka, udaliśmy się w „morską” podróż. W czasie rejsu, dowiedzieliśmy się o historycznych /i nie tylko/ budowlach, mieszczących się na lewym i prawym brzegu Motławy. Przepłynęliśmy również fragmentem portu gdańskiego, podziwiając jednostki cumujące przy nabrzeżach. Nasz przewodnik, bardzo szczegółowo i wyczerpująco opowiadał o porcie i cierpliwie tłumaczył „szczurom lądowym”, nazwy urządzeń portowych oraz budynków mijanych po drodze. Po około półgodzinnym rejsie, jednostka przycumowała do nabrzeża przy Westerplatte i zeszliśmy na suchy ląd. Udaliśmy się w stronę twierdzy Wisłoujście. Po drodze obejrzeliśmy ruiny Mewiego Szańca, który, w okresie fortyfikowania /1807-1812/ przedpola twierdzy Wisłoujście , znajdował się w ciągu obronnym z samą twierdzą. Był on wielokrotnie przebudowywany, ale ze względu na duże zwysoczenie, które powodowało zbyt dobrą widoczność od strony morza, usytuowanych na nim baterii ogniowych, zrezygnowano z jego eksploatacji, uznając go, za całkowicie nieprzydatny dla celów wojskowych. Obecnie znajduje się w tym miejscu baza oznakowań nawigacyjnych, czyli tzw.pław i różnego rodzaju boi pływających. Następnym ciekawym miejscem, były tereny, po bazie siarki kopalnej, przerabianej w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, na granulowaną i płynną i eksportowanej na zachód. W pobliżu „Siarkopolu” wyrósł nawet uroczy lasek, ale grzyby w nim zbierane, jak poinformował nas przewodnik, które były przecudnej urody, nadawały się tylko na zupę „siarkową”, której zapach i kolor, odstraszyłyby największych „głodomorów”. Spacerowym krokiem zbliżaliśmy się do twierdzy, ale przewodnik postanowił wypróbować nasze umiejętności przedzierania się przez rosnące na tym terenie chaszcze i zarośla i postanowił pokazać nam pozostałości murów i magazynów prochowni z XVI w. która wchodziła w skład nieistniejącego już dzisiaj, jednego z bastionów obronnych twierdzy, oraz teren, po nieistniejącym również już dzisiaj bastionie pod dziwaczną nazwą „Świński Łeb”. Ale oto przed nami most, który pierwotnie miał być „zwodzony”, ale okazało się to być w praktyce – „nierentowne” – i brama wejściowa do twierdzy Wisłoujście, która w przeszłości/XVII w./ stanowiła obowiązkowy punkt w programie pobytu w Gdańsku, zarówno królów polskich, jak i najwyższych urzędników państwowych oraz kościelnych z całej Europy. Stanowiła ona najlepszą wizytówkę Gdańska, świadcząc o jego sile i potędze. Początki umocnień twierdzy, pochodzą z XIV w. i związane są z panującym wówczas w Gdańsku Zakonem Krzyżackim. Na pierwszym planie, po wejściu na teren twierdzy, znajduje się dom komendanta i domki oficerskie, którym przyjrzeliśmy się z ciekawością. Szczególnie ciekawe są domki oficerskie, zbudowane w stylu, przypominającym mieszczańskie kamienice. Niektórzy z nas, zwiedzili też kuchnię w domu komendanta twierdzy. Ich miny, po wizycie w tej kuchni nie były zbytnio zadowolone, no, bo, co to za kuchnia, bez lodówki i zmywarki. Następnie udaliśmy się na 21-metrowej wysokości wieżę, która od początku swojego istnienia, pełniła funkcję latarni morskiej i strażnicy. Badania archeologiczne pokazały, że wieżę zbudowano na piaszczystej wydmie , wznoszącej się około 4m. npm. Wieża, swym fundamentem, jest zagłębiona do 1m. poniżej poziomu terenu. Po 132 stopniach schodów /niektórzy przeliczyli/, weszliśmy na wieńczący szczyt wieży, taras widokowy. Stojąc w tym miejscu , zrozumieliśmy, jakie ogromne znaczenie miała, w czasach swojej świetności, jako punkt obserwacyjny i orientacyjny, dla statków, zbliżających się do portu gdańskiego. Widoczność jest dzisiaj doskonała, a Hel, w zasięgu wzroku, jak na dłoni. No, ale ile czasu, można podziwiać widoki. Schodzimy z wieży i udajemy się do piwnic, tzw.”kazamatów”, przeznaczonych do magazynowania amunicji i prochu dla dział, które skutecznie broniły wejścia do portu na Motławie, nieprzyjacielskich jednostek pływających. Znajdują się tu kopie armatek z XVIw. Prawdziwy arsenał. I oto nasz przewodnik rozpoczyna „teatrum”. Bierze w ręce sprzęt do ładowania armat i pokazuje nam cały proces tego działania. Potrzebuje jednak do tego pomocnika, którym zostaje kol.Sławek Flis. Za udzielenie pomocy przy tej czynności, zostaje mu nadany zaszczytny tytuł „ Honorowego kanoniera twierdzy Wisłoujście”, przyznawany dożywotnio. Wychodzimy z kazamatów na koronę bastionów, gdzie znajdowały się działobitnie, z których, można było prowadzić ogień wzdłuż murów. Jest to wspaniale zrekonstruowany teren, który tonie w zielonej trawie. W pełnym słońcu, które nas dzisiaj ogrzewa, dziękujemy serdecznie naszemu , wyczerpanemu przekazywaniem nam swej wiedzy – przewodnikowi i udajemy się na przystanek autobusowy, w celu powrotu do domów. Był to bardzo udany spacer turystyczno-krajoznawczy, połączony z poznaniem historii naszego miasta i regionu.
Opracowała kol. Ewa Banasiak