Ostatnia aktualizacja: 03.04.2024 Andrzej Kuligowski

Odwiedza nas 86 gości oraz 0 użytkowników.

Kaszuby Północne 18.06.2016 r. - Relacja z wycieczki

Ruszamy na kolejną wycieczkę. Tym razem to: Swarzewo, Władysławowo, Rozewie i Jastrzębia Góra. Grupa zainteresowanych liczy 27 osób. Jesteśmy umówieni w SWARZEWIE na wczesny ranek. Na nasz przyjazd, figurka stojąca w ołtarzu głównym zostaje odsłonięta, a my słuchamy ciekawej opowieści jej historii, przekazywanej przez miejscowego opowiadacza. Najstarsza legenda mówi o tonącym podczas szalejącego sztormu żaglowcu, którego załoga modliła się o ocalenie, przed okrętową figurką Matki Bożej z Dzieciątkiem. Prośby żeglarzy zostały wysłuchane. Figurkę wydobyto z morza i postawiono na lądzie obok studzienki. Następnie rybacy nad studzienką wystawili kapliczkę i dopiero w połowie XV w. figurkę przeniesiono do kościoła św. Piotra i Pawła w Helu. Kiedy w 1525 r. parafia helska przeszła na luteranizm, nastąpił schyłek kultu Maryi i figurkę wystawiono z kościoła około 1580 r. Legenda głosi, że wrzucono ją do morza, a lekka, bo z lipowego drewna figurka, cudem dopłynęła do Swarzewa i umieszczona została w niszy, obok bocznego ołtarza św. Barbary, istniejącego już tu drewnianego kościółka. Natomiast, w czwartej ćwierci XVIII w., wizytujący parafię biskup ks. Bazyli Złocki, archidiakon pomorski, odnotował, ze słynna statuetka umieszczona jest w ołtarzu głównym, wzniesionym w 1747 r. W trzecim już, nowym kościele, cudownej figurze Matki Boskiej Swarzewskiej, trzykrotnie zagrażało niebezpieczeństwo : dwukrotnie podczas wojen szwedzkich, a trzeci raz, podczas II wojny światowej. Chroniono ją przed najeźdźcami zakopując w ziemi. Figurce Matki Boskiej Swarzewskiej groziło też niebezpieczeństwo ze strony złodziei. Za pierwszym razem ograbiono statuetkę ze srebrnych koron, berła i promienistej aureoli w styczniu 1936 r. Drugi raz próbowano w lutym 1986 r., ale rabusiom nie udało się sforsować pancernej osłony rzeźby. W okresie międzywojennym na życzenie polskich marynarzy, niemal wszystkie statki i okręty wyposażono w plakietki z wizerunkiem Królowej Polskiego Morza, pływała z załogami słynnych okrętów: „Burzy” i „Błyskawicy”, okrętów podwodnych : „Orzeł” i „Sęp” i wielkich transatlantyków : s/s „Piłsudzki”, s/s „Kościuszko”, s/s „Polonia” i m/s „Batory”. Obecnie , w trzecim już, neogotyckim kościele parafialno – sanktuaryjnym w Swarzewie, wzniesionym w 1880 r., długim na 43 metry i szerokim na 16 metrów, mieści się 1500 osób. Jednonawowa hala kościoła rozpina się wewnątrz na sześciu przęsłach, z otwartą, zdobioną więźbą dachową. Światło daje 15. neogotyckich okien, dwie blendy nad bocznymi wejściami i jedna nad wejściem głównym. Wieża kościoła o wysokości 40 m. widoczna jest z drogi łączącej Puck z Władysławowem z odległości 10 km. W ołtarzu głównym pośrodku podnoszony obraz Madonny, tronującej z Dzieciątkiem na lewej ręce, a wraz z nim podnoszona pancerna ścianka, osłania rzeźbę Matki Boskiej Królowej Polskiego Morza. Cudowna figura stoi na tronie koronacyjnym z 1937 r., przedstawiającym kulę ziemską opasaną różańcem i podtrzymywaną przez anioły. Figurka wykonana z lipowego drewna przez nieznanego mistrza ma 52 cm. wysokości i 20 cm. szerokości. Łącznie z promienistą aureolą  mierzy 85 cm. Matka Boża trzyma Dzieciątko na lewym ręku, obejmując dłonią stopkę Jezusa. W prawej ma berło dodane w czasie koronacji, na skroniach osadzono złote korony. Oficjalnie Madonna Swarzewska ukoronowana została 8 września 1937 r.  dekretem Stolicy Apostolskiej, podpisanym przez papieża Piusa XI.

Jedziemy do WŁADYSŁAWOWA. Zwiedzamy „Hallerówkę”, letnią willę gen. Józefa Hallera. W 1924 r. na obrzeżach Wielkiej Wsi /tak wtedy nazywało się Władysławowo/ architekt Jan Pilar wybudował dla generała drewniany domek zwany „Hallerówką”. Wkrótce wokół niego powstały też inne domy letniskowe, m.in. tzw. „Błękitny domek”, należący do kpt. Jana Dworzańskiego, adiutanta generała. Józef  Haller swą nadmorską posiadłość odwiedzał głównie w okresie letnim, spędzając w niej wakacje. Willę oraz stojący obok „Błękitny domek”, udostępniano również na organizację wypoczynku harcerzom oraz członkom innych organizacji młodzieżowych. Po II –ej wojnie światowej obiekt przeszedł w zarząd miasta Władysławowa i pełnił funkcję lokalu komunalnego. W 1981 r. przekazano go Zarządowi Nadmorskiego Parku Krajobrazowego na siedzibę oraz działalność muzealną. Utworzono wówczas izbę poświęconą osobie „błękitnego” generała, którą  w 2000 r. przekształcono w Centrum pamięci gen. Józefa Hallera i „błękitnej” armii. W czerwcu 2003 r. obiekt stał się Oddziałem Muzeum Ziemi Puckiej im. Floriana Ceynowy w Pucku. Stąd udajemy się w kierunku Alei Gwiazd Sportu. Ta jedyna w swoim rodzaju atrakcja powstała w 2000 r. z inicjatywy Jerzego Szczepankowskiego, Macieja Baranowskiego oraz burmistrza Władysława Adama Drzeżdżona. Co roku w alei, nierzadko przy osobistym udziale wyróżnionych sportowców, odsłaniane są kolejne spiżowe imienne gwiazdy. Upamiętnia się w ten sposób osoby zasłużone dla sportu i sylwetki utalentowanych mistrzów o międzynarodowych sukcesach sportowych. Aleja Gwiazd Sportu stanowi również deptak prowadzący bezpośrednio nad morze. Obecnie liczy 110 gwiazd. Dodatkową atrakcję jest fontanna, której zwieńczeniem jest znicz, zapalany podczas inauguracji sezonu letniego oraz z okazji ważnych wydarzeń sportowych. W alei gwiazd sportu znajduje się przestrzenna rzeźba „Korona Himalajów”, symbolizująca wszystkie ośmiotysięczne szczyty w pasmach Himalajów i Karakorum, najwyższych gór na Ziemi. Odwiedzamy też dzielnicę Władysławowa – Cetniewo. Mieści się tu Ośrodek Przygotowań Olimpijskich, kompleks obiektów sportowych z ponad 60-letnią historią, położony nad samym morzem. Na terenie OPO znajdują się m.in.: boiska, pływalnie, korty tenisowe, stadion lekkoatletyczny, siłownia, sale konferencyjne i szkoleniowe, sala bankietowa, centrum SPA, gabinety odnowy biologicznej i rehabilitacyjne. Odbywają się tutaj zawody sportowe o randze międzynarodowej. Ukoronowaniem całego kompleksu jest piękny park z alejkami spacerowymi i fontannami w postaci kaskad wodnych, a także luksusowy hotel, z którego może skorzystać każdy, kto ma na to ochotę, nie tylko sportowcy. Ostatnim obiektem, który zwiedzamy we Władysławowie jest kościół Wniebowzięcia NM Panny, który wyróżnia się bardzo ciekawą bryłą i niezwykłymi witrażami. Początki istnienia kościoła  sięgają roku 1930, kiedy z inicjatywy gen. Hallera i płk. Henryka Bagińskiego, przystąpiono do budowy niewielkiego, murowanego kościółka. W czasie ostatniej wojny kościółek zamieniono na magazyn. Wtedy to uległo zniszczeniu wyposażenie świątyńki. W 1957 r. przystąpiono do budowy nowego kościoła, a ukończono go w 1961 r. Pierwotnej świątyńki nie rozebrano, lecz wkomponowano ją w bryłę nowego obiektu sakralnego, w którym pełni funkcję prezbiterium. Autorami projektu nowego kościoła są : Szczepan Baum, Andrzej Kulesza i Andrzej Oleg. Wymiary nowej części kościoła wynoszą  24 x 30 x 20 m. Organy wykonała firma braci Kamińskich z Warszawy. Co roku  w lipcu i sierpniu odbywają się tu międzynarodowe koncerty organowe i kameralne. Na jednej z ławek przy kościele umieszczono figurę Jana Pawła II, a w domu parafialnym otwarto Szkołę Papieską.

Jedziemy do ROZEWIA, gdzie atrakcją jest latarnia morska. Najstarsze udokumentowane światło w tym miejscu, podaje mapa wydana w 1696 r. przez szwedzkich kartografów. Obecna latarnia została uruchomiona w 1822 r., ale żeby rozróżnić światło rozewskiej blizy od latarni w Czołpinie, postawiono w Rozewiu drugą latarnię, odległą od obecnej o 190 m. w kierunku zachodnim. Teraz nie sposób było pomylić dwóch świateł w Rozewiu, z jednym w Czołpinie. Dwie latarnie świeciły w latach 1875 – 1910. Starszą latarnię dwukrotnie podwyższano. Za pierwszym razem w 1910 r. o 5 m., drugim w 1978 r. na stożkowej części  latarni, zamontowany został ośmiometrowej wysokości, cylindryczny, stalowy segment o średnicy 3,5 m. Światło na 33 – metrowej wieży świeci na wysokości 83m . n.p.m. i ma zasięg 26 mil morskich / ponad 48 km./. W latarni mieści się Muzeum Latarnictwa. Stoją tu modele i mapa wybrzeża ze wszystkimi polskimi latarniami, od Świnoujścia po Krynicę Morską. Jako, że rozewska bliza nosi imię wybitnego pisarza Stefana Żeromskiego, mieści się w niej  „pokój” Żeromskiego. Na skwerku przed latarnią, popiersie pisarza, dłuta Horno – Popławskiego. Obok latarni zabudowania, w których mieści się stara maszynownia i urządzenia, które zasilały latarnię w energię elektryczną oraz zaprezentowane i zachowane elementy optyki latarni. Obiekty wchodzą w skład ekspozycji do zwiedzania. Udajemy się do „lisiego jaru”. U wejścia stoi ciekawy pomnik. Postawił go hrabia Rosetti, ówczesny właściciel „lisiego jaru” w 1928 r.. Wysoki obelisk zwieńczony jest orłem wzbijającym się do lotu. Miejsce to ma upamiętniać lądowanie króla Zygmunta III Wazy, powracającego wraz z armią z nieudanej wyprawy po koronę Szwecji. Podobno statek króla rozbił się u wylotu „lisiego jaru” w 1594 r.. W pobliżu tego odcinka wybrzeża miały też miejsce dwie bitwy morskie floty gdańskiej z okrętami krzyżackimi. U wejścia do „lisiego jaru”, hrabia zbudował pierwsze w Polsce, nadmorskie schronisko turystyczne, nazwane „Nad lisim jarem”. W 1939 r. hitlerowcy zniszczyli obelisk. Orła wywieźli w głąb Niemiec. Tablicę pamiątkową przechowali mieszkańcy Jastrzębiej Góry. 25 maja 1996 r. orzeł powrócił na cokół. Sponsorem był pan Jerzy Mogielnicki z Gdyni. „Lisi jar” ma długość 350 m. i ciągnie się od drogi do brzegu morza, wąskim pasem. Miejscami zagłębienie sięga 50 m. Zbocza porośnięte są ponad stuletnim lasem bukowym. Schodzi się wąską i niezbyt bezpieczną ścieżką na plażę. Tak wędrowaliśmy. „Rzut oka” na otwarte morze, kilka łyków nadmorskiego jodu i powrót do autokaru.

Kolejna miejscowość to JASTRZĘBIA GÓRA. Pierwsza wzmianka o tym miejscu pojawiła się 1848 r. jako nazwa najwyższego wzniesienia pomiędzy Rozewiem a Chłapowem : Habichts Berg, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy: Jastrzębia Góra. Jako nazwa miejscowości, przyjęła się dopiero w 1920 r., czyli od momentu odzyskania przez Polskę dostępu do morza. Do rozwoju kąpieliska przyczyniła się znacznie „Droga ku Słońcu”, oddana do użytku w 1931 r. Autostrada, jak ją wówczas określano, wyłożona została kostką bazaltową, sprowadzoną specjalnie z dalekiego Wołynia. Droga połączyła dworzec kolejowy Wielka Wieś – Hallerowo / obecnie Władysławowo/ z Jastrzębią Górą. Stoimy przed obeliskiem „Gwiazda Północy”, który wyznacza najbardziej na północ, wysunięty punkt państwa polskiego - 54º50´08" N  18º18´10" E, /faktyczny punkt znajduje się nieco niżej na plaży, u podnóża klifu/. Wchodzimy na „niebieski” szlak, który prowadzi po krawędzi jastrzębskiego klifu. Tak został nazwany przez letników, jak i miejscową ludność. Jest to najwyższy klif na wybrzeżu bałtyckim. Nazwa ma przypominać o prawdziwym królu dominującym niegdyś nad okolicą Jastrzębiej Góry i przybrzeżnymi klifami – jastrzębiu. Wysoki na 33 m. klif, pozwala turystom obejrzeć niepowtarzalne zachody słońca oraz pospacerować w miejscu silnie nasyconym  uzdrawiającym morskim aerozolem. Odwiedzamy też „Dom Whisky”. To nie tylko miejsce kultu, jak twierdzą założyciele. Najpierw jest bowiem pasja, a dopiero potem smak, aromat i barwa. W 2000 r. otwarto w Jastrzębiej Górze coctail bar „Max”, promując kulturę koktajlową, opartą na różnorodnych rodzajach alkoholi. Ale marzeniem właścicieli było znaleźć właśnie dla whisky wyjątkowe miejsce. Od 2002 r. podróżowali w różne strony świata, gdzie produkuje się „wodę życia”, by zdobyć odpowiednią wiedzę na temat szeregu odmian bursztynowego trunku. Szybko zrozumieli, że jedynie wybudowanie wyjątkowego miejsca, wzorowanego na tradycyjnych destylarniach , może w pełni oddać złożoność tradycji, jaka wytworzyła się w produkcji whisky – królowej wszystkich alkoholi. Marzenie założycieli „Domu whisky” spełniło się w 2009 r. W maju 2013 r. otwarto filię w Warszawie, w październiku 2015 r. we Wrocławiu. W Jastrzębiej Górze znajduje się ponad 1800 butelek whisky z całego świata, natomiast w Warszawie jest ich ponad 800, a we Wrocławiu ponad 1000 butelek. Coraz więcej osób zainteresowanych jest świadomym korzystaniem ze wszystkich jakości, jakie oferuje nam klasycznie dobra whisky. Jedna z naszych uczestniczek zainteresowana była smakiem pewnego gatunku whisky. Niestety, nie mogła jednak skorzystać z oferty, bowiem przed wyjazdem otrzymała od męża kwotę 200 zł., a 50 gram wymarzonego trunku kosztowało 210 zł. Jeszcze obiad w restauracji „Ara” i powrót do Gdańska.

Wycieczka udana, przewodnik znakomity, pogoda dopisała, a uczestnicy byli bardzo zdyscyplinowani.
Dziękuję wszystkim za udział w wycieczce.
Wasz „skryba”
Hieronim Puakowski
„Manuela”
Fot. Lucjan Parfianowicz
{phocagallery view=category|categoryid=174|limitstart=0|limitcount=0}